Українська та зарубіжна поезія

Вірші на українській мові






Księgi wtore – Pieśn XX

Jaką, rozumiesz, zazdrość zjednałeś sobie,
Zacny biskupie, w mojej małej osobie,
Żeś mię z domu wyciągnął w te dalsze strony
Od małych dziatek i od teskliwej zony?

Nie myśli-ć ona o tym, ze ja przy tobie
Głowy nie ufrasuję bynamniej sobie;
Że w twym pałacu mieszkam, ze przy twym boku
Siadam; kon moj, sługa moj na twym obroku.

Rychlej, niesposobnego będąc świadoma
Zdrowia mego, frasuje swe serce doma,
Żebych jakiej choroby nagłej nie uzył
Nie mając, kto by mi w tym jej sercem słuzył.

Cięzar takze domowy, społeczny nama,
Teraz w mej niebytności musi nieść sama,
Strzegąc w domu porządku, warując szkody,
Dziatek lichych pilnując, zakładow zgody.

Ktoz wie, jesli i tego przed się nie bierze
(Acz wątpić nie potrzeba o mojej wierze),
Że na świecie rodzą się takowe zioła,
Ktorych smak pamięć domu wygładza zgoła;

Że taka jest muzyka i takie strony,
Ktorych człowiek słuchając, juz ani zony,
Ani dziatek nawiedzi, ale w niewoli
Pod pany sromotnymi wiecznie trwać woli.

To i czego jest więcej, zawzdy w miłości
Serca trapi, chocia tez zstawa ufności;
A ty nie bądz przyczyną, biskupie drogi,
Niczyjej, lubo słusznej, lub płonej trwogi!

Ale złącz, jakoś rozwiodł, bo acz oboje
Twoj urząd niesie, wszakze wyroki twoje
Na ludzkiej chęci wiszą: i ja, i ona
Nie pragniewa do śmierci być rozdzielona.

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 3,50 out of 5)

Księgi wtore – Pieśn XX - JAN KOCHANOWSKI