Українська та зарубіжна поезія

Вірші на українській мові






Księgi wtore – Pieśn XXIV

Niezwykłym i nie leda piorem opatrzony
Polecę precz, poeta, ze dwojej złozony
Natury: ani ja juz przebywać na ziemi
Więcej będę; a więtszy nad zazdrość, ludnemi

Miasty wzgardzę. On, w rownym szczęściu urodzony,
On ja, jako mię zowiesz, wielce ulubiony
Moj Myszkowski, nie umrę ani mię czarnymi
Styks niewesoła zamknie odnogami swymi.

Juz mi skora chropawa padnie na goleni,
Juz mi w ptaka białego wierzch się głowy mieni;
Po palcach wszędy nowe piorka się puszczają,
A z ramion sązeniste skrzydła wyrastają.

Terazze, nad Ikara prędszy przewaznego,
Puste brzegi nawiedzę Bosfora hucznego
I Syrty Cyrynejskie, Muzom poświęcony
Ptak, i pola zabiegłe za zimne Tryjony.

O mnie Moskwa i będą wiedzieć Tatarowie,
I roznego mieszkancy świata Anglikowie;
Mnie Niemiec i waleczny Hiszpan, mnie poznają,
Ktorzy głęboki strumien Tybrowy pijają.

Niech przy proznym pogrzebie zadne narzekanie,
Żaden lament nie będzie ani uskarzanie:
Świec i dzwonow zaniechaj, i mar drogo słanych,
I głosem załobliwym zołtarzow spiewanych!

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (1 votes, average: 5,00 out of 5)

Księgi wtore – Pieśn XXIV - JAN KOCHANOWSKI