Українська та зарубіжна поезія

Вірші на українській мові






Księgi pierwsze – Pieśn XXIV

Zegar, słyszę, wybija,
Ustąp, melankolija!
Dosyć na dniu ma statek,
Dobrej myśli ostatek.

U Boga kazdy błazen,
Choć tu przymowki prazen,
A im się barziej sili,
Tym jeszcze więcej myli.

A kto by chciał na świecie
Uwazyć, co się plecie,
Dziwnie to prawdy blisko,
Że człek – boze igrzysko.

Dygnitarstwa, urzędy,
Wszystko to jawne błędy;
Bo nas rowno śmierć sadza,
Ani pomoze władza.

A nad chłopa chciwego
Nie masz nic nędzniejszego;
Bo na drugiego zbiera,
A sam głodem umiera.

Więc, by tacy synowie
Byli jako ojcowie,
Dawno by z tej przyczyny
Świat się jął zebraniny.

Lecz temu Bog poradził,
Bo co jeden zgromadził,
To drugi wnet rozciska;
Niech świata głod nie ściska.

Po śmierci trudno rządzić;
Tyś mogł, ojcze, nie błądzić,
Syn tylko worki zliczy,
W rozumie nie dziedziczy.

Przeto te troski płone
Szatanowi zlecone;
Niech, uprzątnąwszy głowę,
Mkną w skrzynię Fokarowę.

A nam wina przynoście,
Z wina dobra myśl roście;
A frasunek podlany
Taje by śnieg zagrzany!

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 5,00 out of 5)

Księgi pierwsze – Pieśn XXIV - JAN KOCHANOWSKI