Betlejem
Sen mu; ze snu obudził. Przespałem byt drobny
Gwiezdnej smugi na rzęsach. śniła się – dlaczego?
Chciałem razem z Magami iść w świat niepodobny
Do zadnego z tych światow. Wiem, ze do zadnego!
Biegnę w mrok, byle biegnąć! Moze ich dogonię,
Choć ini trudno przeczuciu opierać się złemu.
Juz widzę pierwsze stada śpiące na wygonie
l światła w Bogu ślepych oknach Betlejemu.
Zblizam się do jaskini. Nigdy lub tym razem!
Chwili tracić nic wolno! Spiesz się, nędzo ziemska!
Jeden pastuch wbrew cudom drzemie popod głazem,
Budzę go w imię twoje, gwiazdo Betlejemska!
Gdzie Magowie? – “Odeszli. Badacze ich cienia
Głoszą, ze wraz z kadzidłem i myrrą, i złotem
W kurz się marny rozwiali pod tej karczmy płotem,
Gdzie droga w nicość skręca. – Tyle – ich istnienia”.
Gdzie Maryja? – “Mow o niej z niebem lub mogiła.
Nikt nie wie – i nikt dzisiaj nie odpowie tobie”.
A gdzie Bog? – “Juz od dawna pochowany w grobie,
Juz szepcą, ze go nigdy na świecie nic było!” –
A gdzie jest Magdalena? – “Zapatrzona w zgony,
Przemilczała bol hanby, gdym ja kopnął noga.
Wracaj tam, skąd przychodzisz – ty śmiesznie “spozniony!”
Nie mam po co i nie mam powrocić do kogo!