Księgi pierwsze – Pieśn XXV
Uzałuj się, kto dobry, a potłucz zawiasy
I mnie samę wrzuć w ogien; bo prze te niewczasy
Dobrze juz nie szaleję ja, furta strapiona;
Jednak mię ten bezmierny niepokoj dokona.
Że to zadna boza noc nigdy nie minęła,
Abych kiedy okrutnych razow nie podjęła
Od tych sprosnych pijanie; nie mowię o słowa,
Łatwiejsza to, kiedy by cała była głowa.
Co tu za mej pamięci powrozow stargano,
Wrzeciądzow ukręcono, młotkow skołatano;
Teraz juz głowicami łotrostwo mię tłucze,
A ubogi gospodarz kryje pod się klucze.
To nie tajna, ze cierpię nie za swoją winą,
Ale wszeteczna pani wszystkiego przyczyną,
Ktora, nie wiem, na jaki zywot się udała,
Że i wstydu i dobrej sławy zapomniała.
Ja, to Bog wie, przestrzegam swojej powinności,
A taję, ile mogę, jej zbytkow i złości;
Coz po tym, kiedy ludzie na zęby ją wzięli?
Ona wie, jesli fałszu czy prawdy się jęli.
Ale jesli mię, smutną, cięzkie razy bolą,
Nie mniejszą mam przed owym nędznikiem niewolą,
Co tu noc pole nocy płacze mi nad głową
Ani mi spać dopuści swą załosną mową.
Furto (powiada) srozsza nizli pani twoja,
Mnie to na złość trzymasz się tak mocno podwoja,
Czemu mię w dom, smutnego, nie puścisz; gdyz mojej
Skrytej prośby nie umiesz odnieść paniej swojej?
Tak ze ja, biedny człowiek, w swym cięzkim frasunku
Nie mam uznać na wieki zadnego ratunku?
I juz mię nocleg potkać uczciwszy nie moze,
A ten zimny prog muszę przyjmować za łoze?
Mych niewczasow litują nocy nieprzespane,
Litują pełne gwiazdy, wiatry niewytrwane;
Ty sama nie chcesz baczyć ludzkich doległości,
A swym tylko milczeniem wiecznie zbywasz gości.
Gdziez to namniejsze słowko przez skałę przepadło,
A na zapamiętałym uchu paniej siadło,
By kamien, by zelazo w sercu swym chowała,
Nie wierzę temu, zeby westchnąć raz nie miała.
Teraz na szczęsnej ręce u drugiego lezy,
A moja prozna mowa precz za wiatry biezy;
Ale ty, coś przyczyną tych wszystkich trudności.
Furto, mowię, niewdzięczna moich uczynności,
Tobiem ja złego słowa nie rzekł jako zywo,
Co drugi rad uczyni, gdy mu miejsce krzywo,
Żebyś mi tę niewdzięczność okazować miała,
A mnie całą noc płakać pod niebem niechała.
Alem cię rychlej nowym rymem udarował
I twoje niskie progi wdzięcznie ucałował,
Com się razow obrocił u twego podwoja,
Obiatami szukając u świętych pokoja.
To tego i co lepiej oni tam umieją,
Całą bozą noc będzie, az kury odpieją.
Takzeć mię, smutną, to złe paniej obyczaje,
To tego płacz frasuje, az mię ledwie staje.