Finish
Czytały mnie białe panienki
Z podkrązonymi oczyma
I podkreślały ołowkiem
Pornograficzne stroniczki…
Ja jestem małym lift – boyem,
Ktorego nikt nie trzyma…
Ja jestem małym lift – boyem
W domu pąsowej księzniczki,
Na 120 piętro
Wozę jej bladych kochankow.
Wozę naiwnych kochankow
Do zamku Chryzolindy.
A potem czekam za drzwiami,
Czekam cierpliwie poranka
A potem strącam kazdego
W zieloną przepaść windy…
Ja jezdzę tam i na powrot.
Ja jezdzę tam i na powrot.
Ja nie śpię nigdy we dnie
Ja nie śpię nigdy w nocy.
Szeregi nowych kochankow
Pukają ciągle do wrot
I nikt nie pyta, dlaczego?
I nikt nie krzyczy, pomocy!
Bezszumnie chodzi winda
Ciągle i ciągle głodna.
Bezszumnie wchodzą ludzie.
Bezszumnie trzaskają drzwiczki.
Dopiero tego wieczoru,
Kiedy nie dojdzie do dna,
Mnie będzie wolno nareszcie
Przekroczyć prog księzniczki…
Czytały mnie chore dziewczynki,
Jak bajkę z rozowej feerii.
Czytali mnie starsi panowie,
Spierali się z sobą czasem…
Ja jestem małym lift – boyem
W szytej, złotej liberii.
Ja jestem małym lift – boyem
Z szerokim czerwonym lampasem…
Czytali. Czytali. Czytali.
Kiwali głowami do taktu.
Ścierali się z sobą czasem.
Miarowo. Rytmicznie. Na głos…
I jak tu nie tanczyć na głowie,
Kiedy świat jest cudowny? I jak tu…
Panowie, Panowie, pozwolcie!
Ja chcę pocałować was w nos!