O rozy
Tadeuszowi Chrzanowskiemu
1
Słodycz ma imię kwiatu –
Drzą kuliste ogrody
zatrzymane nad ziemią
westchnienie odwraca głowę
twarz wiatru przy sztachecie
ścielą się nisko trawy
oczekiwania pora
przyjście zgasi zapachy
przyjście otworzy kolory
drzewa budują kopułę
zielonego spokoju
roza cię woła i tęskni
za tobą zerwany motyl
pęka nitka za nitką
mija chwila za chwilą
pąku zielona larwo
rozchyl
słodycz ma imię: roza
wybuch –
z wnętrza wychodzą
chorązowie purpury
szeregi nieprzeliczone
trębacze zapachow
na długich motylich trąbach
obwołują spełnienie
2
koronacje zawiłe
wirydarze modlitwy
obrzędy pełne złota
płonące kandelabry
potrojne wieze milczenia
promienie załamane na szczytach
dno –
o zrodło nieba na ziemi
o konstelacje płatkow
*
nie pytaj czym jest roza Ptak ją moze
[opowie
zapach zabija myśli twarz lekkim
[muśnięciem starta
kolorze poządania
kolorze płaczących powiek
brzemienna kulista słodycz
czerwien do wnętrza rozdarta
3
roza pochyla głowę
jakby miała ramiona
opiera się na wietrze
a wiatr odchodzi sam
nie zdoła wyrzec słowa
nie zdoła wyrzec słowa
im bardziej roza umiera
tym trudniej mowić o rozy