Trojka koni
Z naszych poetow Litwy jeden bard Antoni
Miał trojkę koni.
Pamięć ich na owczesnym została Parnasie
Tak zywa, ze dziś mogłbym skryślić ich rysopis.
Nie dziw tedy, ze gdy się wczora rozgadało
O dawnych rzeczach i o owym czasie,
Zapytałem: “Co się tez z tymi konmi stało?”
Na to mi odpowiedział w te słowa Bajkopis:
“W przeznaczeniach tych koni była jakaś tajnia.
Postawiono je razem na obroku:
A po roku
Jeden drugiego nie mogł znieść ani widoku.
Chociaz złob długi i przestronna stajnia,
Wszędzie im ciasno, wieczne parskania i bitki.
Musiałem w koncu sprzedać kazdego z osobna.
Ale coz stąd? Wyrokow zmienić nie podobna!
Znow kacap jeden sprzągł je do swojej kibitki.
Zaledwie z miejsca, znowu pełno krzyku.
“Hej – zarzał Lezgin – ty w lewo, kucyku,
Precz z pyskiem, wiedz, ze nie dam sobie dąć w wędzidło!”
A Heciak: “Wej, ciarachy! dyć i my nie bydło;
Nie targajta, bo zgniema, ze będzieta chramać!”
Wtem Kozak: “Ciszej, Lachy, wara dyszel łamać!
Nie buszujcie, niechaj no znajdziem się przy złobie,
Oj, dam ja wam!” A oni; “Oj. damyz my tobie!”
Nuz wierzgać jak w najlepsze. Kacap do batoga
I z gory wzdłuz jak świśnie naprzod w Zaporoga,
Potem z bokow raz po raz po Lezgu, po Chłopie, –
Nie było czasu brykać. Rwą w pełnym galopie
Trzy mile ukrainskie ku pocztowej szopie.
Rade, ze w koncu, zatrzymawszy sanki,
Kacap dał im odetchnąć i wsypał trzęsianki.
Jadły razem, o kłotniach nie było i wzmianki.
Tak się tajnia tych koni odkryła przed światem;
Kłocą się nad obrokiem, godzą się pod batem.