[O czarodziejska, święta…]
O czarodziejska, święta uczuć urno,
W ktorej miłości wieczny ogien płonie
Ponad ludzkości drogą cięzką, chmurną;
O lilio czysta, co rozlewasz wonie,
O harfo dzwięczna, co tłumisz walk zgrzyty,
O gwiazdo zbawcza w ciemności oponie,
O złote serce! O serce kobiety! –
Mimo mej zdrady, kochała mię zawsze;
Miałem najsłodsze jej uśmiechow świty,
I ocz spojrzenia najsłodsze, najłzawsze,
I całą duszę jej… Lecz czystą była,
A we mnie wrzały myśli coraz krwawsze,
Gdym widział, jak się z rozpaczą broniła
Od ządz Lanciotta… I raz w wieczor cichy
Przemogła mojej namiętności siła.
Wonniejsze jakieś były roz kielichy,
Fale szemrały, słonce łunę złota
Ostatnią w morze ciskało. Jak Psychy
Obraz, słuchała dziejow Lancelota,
Ktore-m jej czytał – senna, rozmarzona…
Nagle zbudziła ją tkliwa pieszczota,
Jam cały drzący cisnął ją do łona.
Drgnęła – wstać chciała – lecz zbrakło jej siły
I wspołomdlała padła mi w ramiona.
O upojenie, tak bliskie mogiły!