Moje strony
Pola, gdzie zniwa w plony obfite
Stajami świecą, jak dojrzy okiem,
I łąki, wonnym kwieciem pokryte,
Wody, szumiące jasnym potokiem,
Słonce, co złotem gaje powleka,
Pełne uroku jak przyjazn człeka:
Tam zeszedł błogo zycia początek,
Tam jest moj luby rodzinny kątek.
Pod skrzydłem dębu, topoli piorem
Gromada ptasząt zaśpiewa chorem,
A w ktorą stronę wiater powiewa,
Słodka melodia w ucho się wlewa.
Pod drzewem domek dziada, pradziadka,
Tam mnie na ręku nosiła matka;
Wszystko się sercu tak mile śmiało,
Wszystko, com kochał, tam się zostało.
Cieniste wierzby rosną nad strugiem,
Dzwięczny skowronek buja nad smugiem
I nad mogiły krzyzackie lata
Śpiewać mieszkancom dawnego świata;
A krzyz przy drodze, ten stroz poległych,
Znak przyszłej w zyciu zmiany szczęśliwej,
Słucha skowronka pieśni rzewliwej
O czasach dawnych, szybko ubiegłych.
Pomnę, wieczorem, z czeladzią razem,
Śląc w niebo modły za szczęście dzieci,
Ojciec przed świętym klękał obrazem.
Dziś przy kościołku lezy pod głazem,
Cichy jak miesiąc, co mu tam świeci,
Zimny jak wicher, gdy na grob leci.
Co chwila nowy obraz się sunie,
Co chwila nowe wspomnienie biezy;
Wnet deszcz rzęsisty z oka wylunie,
Piorun przez usta słowem uderzy.
Lecz po co skargi, wspomnienia moje,
Przy was myśl smutna niech ma pogodę,
Płyncie mi, dawnych pamiątek zdroje,
Z wami, wesołe, taniec zawiodę.
Jeszcze mazura usłyszę w dali,
Kiedy go szczera dziatwa wywija,
Ujrzę, jak para parę omija,
Jak się w ich licach krew zywo pali.
Hej mi, dziewczyno hoza, urodna,
Z twarzą rumianą, kwiatkiem we włosach,
Gdy masz sierp jutro rzucić po kłosach,
Dzisiaj na tany pospiesz, swobodna!
Ale dziewczyna z dala ucieka
I czegoś płacze – na coś narzeka.
Jutro ją znajdziesz, jak blask poranny,
U stop ołtarza Najświętszej Panny,
A za kochanka, co gdzieś tam zyje,
Wianek ofiarny Bogu uwije.
Dalej, wspomnienia moje rodzinne,
Dalej, piosenki ciche, niewinne,
Grajcie mi jeszcze przeszłość kochaną,
W kwiatki rozkoszy świetnie przybraną.