Misterium człowiecze
Czlowiek przez białe pole biegł.
Nad nim świątkowie polni
kapliczkę jego nieśli:
trzy deski zbite w trojkąt
z zrenicą Opatrzności.
Ziemia krązyła jabłkiem:
zielen, czerwien i biel.
Po tym jabłku biegł człowiek:
kapliczka, trojkąt, oko.
Człowiek biegł obok nas.
Twarz jego: zołć i ocet
nad słodkim jabłkiem ziemi.
W dzbanku śpiewał jabłecznik.
Człowiek biegł obok nas.
Jego stos pacierzowy:
palona w rurze glina.
Pomiędzy nami krązył
placek: słuzka weselny.
Człowiek wbiegł w białe pole.
Nad nim świątkowie polni
kapliczką potrząsali,
trojkątem z desek trzech
niebo mu tłumaczyli.
Człowiek klęczał. Potrząsał głową.
Z człowieka iskry szły.
Wtedy z pobliskich pol
przybiegli chłopi.
Twarz jego zołć i ocet
dali deszczom do picia.
Jego stos pacierzowy –
poplonom do zjedzenia.
Wtedy wstałem ze snopka,
aby zdjąć z pola cien
jaszczurki i kamienia.
Chłopi na snopku nieśli
podobne zbozu ciało.
To było zwierzę.
Inni to ciało posadzili
w ziemi. Na niej drzewko.
Na tym drzewku kapliczkę:
trzy deski zbite w trojkąt.
To był człowiek.