Wierszyk wakacyjny
(do Leona Stępowskiego)
I coz, kochany Panie Leonie,
Czy byłeś Pan juz w lesie?
czyś widział, jak się pasą konie?
słyszałeś, jak gęś drze się?
Po stawie jak pływają kaczki
i zboze jak chwieje się.
modre bławaty, krasne maczki,
puch jak się z wiatrem niesie?
Czyliś oddychał juz jedliną,
pod sosną czyliś dumał,
czyłiś zapoznał się z gadziną
i z wierzbą się pokumał?
Czyś dopadł gdzie, jak sroka skrzeczy,
w oborze bydło ryczy? –
Czyś znalazł wszystkich kopę rzeczy,
ktore mieć dusza zyczy?
Czyś widział pawia na ogrodzie,
pod chatą dzieci płowe?
Czyś pochylony stał ku wodzie
na fale patrząc nowe?
Na fale patrząc, jak kołują,
gdy wodne muchy kroczą,
jak zaby na się nawołują,
stąpisz – a w topiel skoczą?
Czyliś odnalazł w leśnej głuszy
tych świerkow kilkunastu,
ten czar, co Polskę budzi w duszy?
Czy tęsknisz juz ku miastu?
Czyś się przypatrzył na obłoki,
jak płyną wiecznie świeze?
Czyś juz jest młodszy o te roki,
ktore ci smutek bierze?
Czy się juz czujesz odmłodzony,
Jak chłopiec, jak młodzieniec?
obok zywiołow, dzieci, zony
czujesz się pan czy jeniec?
Czyliś odzyskał juz swobodę
i myśl, tę myśl pogodną,
i chęć tych dązen, co są młode,
bo dusza tych jest głodną?
Czyli, gdyś w lesie łęgi na krzewach.
czy ściezką kiedyś chodził,
czyś poznał elfy po ich śpiewach.
bog leśny czy cię zwodził?
A gdyś to wszystko juz przeczytał,
gdyś wszystko juz zrozumiał.
to rozwaz, zem Cię listem witał
jak mysłę, jak-em umiał.