Punkt widzenia
Wciąz się wszystko powtarza – lato, jesien i zima,
Ten lub tamten umiera, a ja myślę: – Kto wie?
Jak tak dalej, to moze jakoś wszystkich przetrzymam,
No bo niby wciąz ktoś tam, a ja nie, nie i nie…
Bardzo mnie to raduje, ale trochę tez dziwi,
Co to jest, ze ci inni tak chorują i mrą,
Że gdy zywi zasnęli, to się budzą niezywi
I ze – sam to sprawdzałem – zaden z nich nie był mną..
Dzięki temu mam umysł pełen cichej radości,
Uśmiech stale na ustach i charakter jak miod,
Kiedy ktoś mnie obrazi, to nie zywię don złości,
Bo wiem – prędzej czy pozniej facet będzie kaput.
Ot, drukują w gazetach tyle roznych dyrdymał,
Że co bardziej nerwowi płacz podnoszą i wrzask,
Jam autora niejednych juz dyrdymał przetrzymał,
Zobaczycie, rok jeszcze, dwa, trzy, cztery – i trzask!
A to wszystko nie znaczy, zebym był nieśmiertelny,
Gdziezbym mogł tak pomyśleć, jakze marzyć bym śmiał!
Tak jak inni jam członek rzędu ssakow naczelnych,
W ktorym – oprocz nas, ludzi – wprost się roi od małp.
A choć wizja śmiertelna i mnie czasem nachodzi,
Lecz nie straszna mi ona, i me szczęście wciąz trwa,
Bo gdy umrę, to wtedy nic mnie juz nie obchodzi,
A gdy umrze ktoś inny – cieszę się, ze nią ja!
O, rodacy, dlaczego ciągle czymś się martwicie,
Czy musicie tak tracić nerwy, zdrowie i czas?
Z mego punktu widzenia chciejcie spojrzeć na zycie
I sprobujcie przetrzymać innych. Tak jak ja – was!