Dwa wiersze
1
Zimą mroczną, bezdzienną, czarną od chmur zimą,
wlokłem się senny,
ociemniały z tęsknoty,
z dymow
ku dymom
rozwłoczonym nocnymi pociągami – w mroku
z czerwonymi iskierkami z lokomotyw –
zimą, długim tunelem ku tobie, wiosennej –
Niezliczonymi odjazdami dłuząc
czas, tę ruchomość opuszczoną nocy,
czekałem na wybuch –
Wiatr skręcał z dymu i rozplatał powroz,
lont gasnący –
Słonce
wysadziło z ciemności twoj pokoj!
Jakby piorun po piorunie bił w to miejsce,
zestrzeliłem w jedno przestrzen
w błyskawicznym zatrzasku wzdłuz torow!
Dojechałem do ciebie z pierwszą burzą.
2
I znow od twoich oczu promieniami przestrzen
po rozjarzony słoncami Adriatyk
niesie mnie w tęczy śmigł!
Ach, do ciebie w westchnieniu to wszystko powietrze
wysłane przez kwiaty…
[gdybyś tu ze mną była!]
… przez kwiaty pomarancz!
Tu, gdzie krajobraz ze światłem
tak złotym,
jakby je Tycjan dzien w dzien błogosławił
wszystkimi obrazami na raz.
Wytęzyłem tęsknotę
jak radar
i odkryłem cię we mgle Warszawy:
trzymasz w ręce słonecznik ze pszczołą.
Jaką lotną pocztą światło nadać,
abyś rozjaśniła czoło?
W promieniach obcej sławy
mijam
Piazza delia Signoria
– czy widzisz mnie, miła, czy słyszysz? –
szczęśliwy, ze byłbym szczęśliwszy,
gdybyś tu ze mną była.