Kundle
Bajka polityczna
Człowiek cnotliwy, lecz obciązon troski,
Szedł wieczorem mimo wioski;
Pies zaczął szczekać, a za nim tuz drugi,
Wkrotce trzody wierne sługi,
Z całej wsi kundle wypadłszy skwapliwie
Wyć zaczęły przerazliwie.
Czemuz, ktoś się ich spytał, tak straszne szczekanie?
Nie umiał odpowiedzieć zaden na pytanie,
Żaden nie znał przyczyny, wszyscy wyli razem.
Publicznych wrzaskow to jest prawdziwym obrazem.
Ten błędnie coś usłyszał, drugi wraz powtarza,
Łaje, szkaluje i ogien rozzarza.
Pełen zołci i goryczy,
Sam nie wie, dlaczego krzyczy.
Cnotliwy – ktoś mi powie – potwarze te znosi,
Zły je człowiek wymyśla, a głupi roznosi.
Lecz cnotliwy częstokroć zyciem je przypłacił.
Przez nie Sokrates wolność najprzod stracił,
I – zawstydzając zarzuty bezczelne –
Pił męznie jady śmiertelne.
Przez nie Arystyd wygnaniem skarany,
Przez nie Scypio szkalowany;
Prześladowaniem, podstępną robotą,
Zazdrość mściła się nad cnotą:
Ona skruszyła wolności ołtarze;
Ktoz Rzymu, Grecji kwitnące krainy
Poddał w niewolę i okrył ruiny?
Zazdrość, niezgody, potwarze.
Moi panowie, widzicie przykłady,
Nie posądzajciez cnotliwych o zdrady,
Ojczyzna na tym najwięcej szkoduje,
Wy się gryziecie, ktoz ją poratuje!