List do zony
Kochanie, ty po lasach brodzisz
A tu z kiciusiem twoim klapa,
Twoj kiciuś nie ma juz w czym chodzić,
Zuzył bielizny cały zapas,
Całkiem dziurawe ma skarpetki,
Boso kuśtyka po ogrodku,
Patrzy na dalie i nagietki
A serce zre mu robak smutku.
Ty sobie bawisz na Marienbadach
W Sobotkach, względnie w Obornikach,
I nie wiesz co twoj kiciuś jada,
Jakie paskudztwa czasem łyka,
Jak mu nie słuzy kalarepka
Jakie mu brzuszek robi harce
Gdy je spleśniałe skorki z chlebka,
Coś zostawiła je w spizarce,
Czasami kiciuś w łozku lezy
Gorzko przeklina swoją dolę
Patrząc na brudny stos talerzy
Wyrastający wzwyz na stole,
Popatrzy, pośpi i popłacze,
Zabeczy jak zabłąkana owca:
– O miła, kiedy cię zobaczę?
Wroć z tej Ostendy czy z Wągrowca!
Zjaw się, zaceruj dziury w spodniach,
Spraw by znow wszystko zajaśniało,
Nie zdradzam cię juz od tygodnia
Zupełnie mi się odechciało,
Karty nie bawią mnie i goście,
Inne rozkosze teraz wolę –
Ot, chciałbym sobie przewlec pościel,
Raz sprobowałem. Nie wydolę.
Kochanie moje, wroć z Lidzbarku,
Porzuć Hawaje, Dardanele,
Mozesz mi dać po karku,
Lecz wez mnie znow pod kuratelę!!!
Przyjedz, pocałuj czołko łyse,
Zrob obiad, spodniom przywroć kancik….
Kiciuś juz nie chce być tygrysem.
…chce być kiciusiem swojej panci…!!!