Słowo i ciało
Słowo ciałem się stało
I mieszka między nami,
Karmię zgłodniałe ciało
Słowami jak owocami;
Pije jak zimną wodę
Słowa ustami, haustami,
Wdycham je jak pogodę,
Gniotę jak listki młode,
Rozcieram zapachami.
Słowo jest winem i miodem,
Słowo jest mięsem i chlebem,
Słowami oczy wiodę
Po ściezkach gwiezdnych niebem.
Radości daru świętego,
O! wieczne umiłowanie!
Słowa mojego powszedniego
Daj mi dziś, Panie!
II
Nie ma zadnego zajęcia:
Jestem tylko łowcą słow.
Czujny i zasłuchany
Wyszedłem w świat na łow.
Słowami fruwają chwile,
I wszystko, com kochał i czuł,
Brzęczy całymi dniami
Rojem słonecznych pszczoł.
Muskają mnie słowa skrzydłami,
Żądłami tną do krwi,
Skłutemu, strutemu słowami
Tak słodko mi!
W sercu zamknięte
Trzepocą słowa,
Dlatego tak serce drzy.
Miodem zaklętym
Pijana głowa,
Dlatego – sny.
III
Kazde słowo ma korzen w czarnej głębi ziemi,
A gdy na wierzch wytryska – to zielenią śliską,
A drugie się z nim splata włoknami świerzemi
I rosną w gorę razem gałęzią roślistą.
Krew z ziemi słowotryskiem do ramion i głowy:
Ramiona nam rozwiera, głowę światłem zlewa.
Ach, w trzepocie wiosennym, jak w gęstwinie dąbrowy,
Na dwugałęzi ptakiem pełne serce śpiewa!
Dzien, jak z łona rodzącej, wyłazi z ciemności
I co dzien zyć zaczyna, młody i wysoki!
I chwyta nas w godziny, jak w uścisk miłości,
I całując wyciska słowa z ust jak soki.
Tak w męce, w rozkoszy krzycząc rozedrgane,
Krwawiące ciosem bozym jak cesarskim cieciem:
Głowy, ostrym tasakiem słonca rozpłatan,
Łona, rozdarte słowem jak matka dziecięciem.
IV
Ty jesteś moja czerwien,
Ty jesteś moja zielen,
Mozg w gałązkach unerwien:
Rośliny zywych wcielen.
Świata groznego ucisk
Boga strasznego rozpędy,
W mozgu szumy trucizn,
Słow, skroplonych obłędem.
Krew moja – moja mowa,
Gorąca miazga ziemi.
– Czerwiencie, zielencie się, słowa,
Hymnami buntowniczemi!
V
Nie darmo z śpiewem rymuje się krew,
Nie darmo krwi oddzwania gniew.
Słowo wie, jakiem brzmieniem nabrzmiewa!
Krew – gniewem – śpiewa.
Nasz gniew rozdziera niebiosow strop,
Przetapia słowa w płomienny stop,
A światłem, ktore nam świeci,
Bog cieleśnieje, poeci!