Wielki Testament
…mały zostawiam sobie na ukojenie
Wszystkie ryby rzek moich, jezior i morz
ofiarowuję rybakom słonecznych wybrzezy
Atlantydy. Łuski ryb nalezy przedtem oddać
dzieciom indianskich wodzow Peru i Meksyku.
Z jednej części mają zrobić sobie pioropusze,
a z pozostałej niech szyją suknie dla mojej
biednej siostry Racheli. Oczy ryb niechaj
podrzucą wysoko w niebo. Na pewno zastygną
w gwiazdy. Będą przyświecać mojej najwyzszej włoczędze.
Jeśli o rybach, to o wyspach najwyzszą wolą
moją jest niepewność. Moja tęsknota za nimi
była zawsze uzasadniona.
Pragnę, by smukłość moich uliczek, ktorych
nie poskąpił mi Utrillo, nie rozsuwał zbyt
mocno smyczek wirtuoza albo cienie pijanych
zołnierzy. Przytulności brakowało mi zawsze.
Srebrnych lisow nie hodowałem nigdy. Zresztą
mozna sprawdzić moje płuca. Są całe zajęte
przez świętojanskie robaczki gruzlicy. Więc
smutek szyi mojej zony jest niewątpliwy.
Chyba ze fala wyobrazni, ktorą nigdy nie
grzeszyła – i wtedy futro z moich płuc.
Dachom trojkątnym, łagodnym i płaskim
powierzam moje stopy lunatyka. Czasy są takie
niepewne. A na dachy nikt nie rzuca skorek
od bananow.
Jeśli mozna, to trochę piasku w dłonie. Będę
bawił się przesypywaniem go z ręki do ręki.
Nie wiedziałem nigdy co począć z palcami.
Dlatego tak bardzo podniecały mnie giętkie
szyjki tulipanow.
Wysokie chwile mojego wzruszenia jak
rowniez rzadkie klejnoty paranoi zostawiam:
e) zachodowi słonca w Prowansji
p) pewnej n o r z e, gdzie nocą brakowało tylko
fletu dla harmoniii ze szczurami
i) czystej pościeli u panstwa Ogrodnik
l) wysokim stołkom barowym i kontemplacji
rowno ułozonych butelek na połkach za
kontuarem
e) “Pieśni nad pieśniami” Salomona
p) “Śpiącej Cygance” celnika Rousseau
s) “Głosom bozenarodzeniowym”
j) nocom wszystkim z brzuchami lśniącymi
jak pudełka wonnej tabaki
i) Tobie
z włosow moich niech będzie ciepły, letni
pogodny deszcz dla dłoni twoich szorstkich,
o matko moja. To nic, mamusiu, ze nie
zostałem inzynierem.