Kompleks wdzięczności
Nie wiem, gdzie się mam schronić ani gdzie się mam schować
Oraz jakie zatrzasnąć okna, bramy lub drzwi,
Bym nie musiał co chwilę za coś komuś dziękować,
Nie powtarzać “spasibo”, “thank you”, “gratia”, “merci”…
Płyną z ust profesorow, dyrektorow, pastorow
Słowa, ktorych słuchając juzem szczerniał i schudł,
Żeśmy winni czuć wdzięczność wielką dla plantatorow,
Marynarzy, lekarzy, tych, co ciągną drut z hut,
Tudziez dla pedagogow, producentow obręczy,
Dla facetow, co światło wytwarzają i gaz…
Boze, kiedy się człowiek za to wszystko odwdzięczy,
Kiedy dług ow wyrowna, co mu ciązy jak głaz’?
Jeden pan, dość nerwowy, to się wziął i utopił,
Dzięki czemu nie musi juz powtarzać na dnie,
Ile czego zawdzięcza sortowaczom konopi,
Praczkom, tkaczkom, spawaczkom, rwaczkom lnu i te de…
Wlezliśmy az po pachy w kompleks całkiem niewąski,
W koszmar stałej wdzięczności bez wyjść, drzwiczek i bram.
Dziękujemy za zwykłe sprawy i obowiązki
I czekamy, by takze podziękował ktoś nam…
Dzisiaj w nocy ma zona siadła naraz na łozku,
Wykazując, ze stać ją na gest piękny i takt,
I szepnęła – Dziękuję za pieszczoty, staruszku…!
– Nie ma za co… – bąknąłem. Żona rzekła: – To fakt…