Українська та зарубіжна поезія

Вірші на українській мові






Sielanka siedemnasta

Pastuszy

Sobon, Symich.

Sobon
Symichu, co urzędnik wczora mowił z wami?
Symich
Mowił, ze się pustoszą lasy koszarami,
I to, ze ich na przez rok czynić nie pozwoli.
Sobon
Podobno, kto mu tego dobrze nie przysoli.
Tak-ci dziś, urzędnicy w rzeczy przestrzegają
Dobra panskiego, a w miech sobie nabijają.
Wszystko na wydzieranie (bodaj panoszeli!),
Juz ubosztwu i łąki, i pola odjęli.
Teraz bronią do lasow. Siła drzewa padnie
Na kazdy rok, siła go leda kto ukradnie,
Rąbią ze pnia, nie tylko powalone biorą,
A przedsię darow bozych nigdy nie przebiorą.
Las przedsię lasem, a snadz lepiej to i panu
Co rok po dziesiątemu wytykać baranu.
Ale się nie frasujmy! Gębę diabłu temu
Przyjdzie czym zatkać, a paść przedsię po staremu.
Wełna się na to przędą i czym lzejszym moze
Odprawić, niech się ten wilk tą draczą wspomoze.
Symich
Dawno tak baba rzekła: ,,Co dalej, to gorzej”.
Dziś szczyptami odprawisz, jutro nasyp sporzej.
Nacięzyj nogę wstawić. I te dziesięciny
Naprzod nastały barzo z niewielkiej przyczyny.
Przedtym nic nie dawano, darmośmy pasali,
Bryndzę tylko albo ser na pocztę naszali.
Potym barana, alić tego zawsze chciano:
Na koniec dziesiątego co rok wytykano.
Teraz na nowe, co się da urzędnikowi,
Wciągnie się to w obyczaj, bo skoro się dowi
Pan tego, będzie kazał sobie za swe płacić.
I tak musiemy na tym dwojako utracić,
Bo i urzędnik będzie macał swojej dziury.
Na ostatek nas będą drzeć tylko nie z skury.
Sobon
Symichu, nie trzeba brać ostro przed się rzeczy.
Poruczmy Bogu, On to niechaj ma na pieczy.
On daje i dla wilka, i dla człeka złego,
On daje i dla pana. A więc by wszystkiego
Odbiezeć, ze się trocha na stronę uroni?
Święta to wełna, co się nią baran ochroni.
Bog nam da; za wydercą zawsze nędza chodzi,
Wydziera, a nic nie ma. Bog wszystko nagrodzi.
Jeszcze tez zon nie mawa. Niechaj się ojcowie
Naszy frasują, ich to przynalezy głowie,
A my co wesołego sobie zaśpiewajmy,
Ale co wesołego, pokoj troskom dajmy.
Widzisz, jako po zimie wiosna następuje?
I to ustąpić musi; co nas dziś frasuje.
Zaczni abo ja zacznę, pojdziem na przemiany;
I wieniec piękniejszy jest, kiedy przeplitany.
Symich
Zaczynaj ty, ja z tobą w rownią się nie liczę.
Tyś mistrzem na to, ja się dopiero kęs ćwiczę,
Wszakze nie wydam. Co kto umie, z tym się stawi;
Przy słowiku i sroka piosnkami się bawi.
Sobon
Skowroneczku! Juz śniegi na polach nie lezą,
Juz do morza rzekami pienistymi biezą.
A tyś rad i ku niebu wzgorę polatujesz,
I garłeczkiem krzykliwym wdzięcznie przepierujesz.
Bo skoro wiosna role rozległe ogrzeje,
Skoro łąki kwiatkami pięknymi odzieje,
Wynikną i robaczki z ziemie rozmaite;
A ty potrawki będziesz miał z nich znamienite.
Symich
Jaskołeczko, juześ się na świat ukazała?
Juześ ozyła? Juześ z wody wyleciała?
Za tobą dni wesołe i wietrzyk powiewa,
Za tobą i słoneczko cieplejsze dogrzewa.
Narodzi ono tobie muszek niezliczonych,
Ty ich będziesz łapała po polach przestronych,
Będziesz łapała i do gniazdeczka nosiła,
Boś je sobie pod naszą strzechą ulepiła.
Sobon
Słowiku, moj słowiku, co w tym krzu rozanym
Od pułnocy mię budzisz swoim głosem ranym!
I ty nie z serca śpiewasz, i ciebie coś boli:
I ja śpiewam, a rym moj idzie po niewoli.
Symich
Garlico, ma garlico! I ciebie coś więzi,
Że tu siadasz osobno na suchej gałęzi.
Siadasz osobno, az cię chytry lep ułowi:
I mnie, nędznicę, pędzi do grobu stan wdowi.
Sobon
Kozlęta mi w kapuście poczyniły szkody,
Szpacy mi pozjadali na trześniach jagody,
Wroble proso wypili; tę mam korzyść z tego,
Że za Fillidą biegam, a nie dojrzę swego.
Symich
Cieliczka mi do sadu przez płot przeskakuje
I kwiateczki mi depce, i szczepie mi psuje.
Cieliczko, nie przeskakuj! I ty Dafnisowi
Daj pokoj, krasna Dyrce, cudzemu męzowi.
Sobon
Wypatrzyłem grzywacze, gdzie gniazdo nosiły,
I juz dzieci, jak mniemam, w poły dokarmiły.
Pojdę, je zbiorę i dam komuś na śniadanie,
Nie powiem komu, bo mi idzie o wydanie.
Symich
Ułapiłem wiewiorkę wczora na leszczynie,
Niech kazdy wie, ze ją dam nadobnej Halinie.
Komu co Bog obiecał, zazdrość nie ukradnie,
A czego nie obiecał, i z garści wypadnie.
Sobon
Kiedy po gorach chodzisz, nie chodz, Filli, bosa,
Kiedy po łąkach, zdrowa nozkom rana rosa.
W trzewiczku do taneczka, a ja-ć go więc kupie,
A ty mnie… lecz podobno moje chęci głupie.
Symich
Sierszen w południe kąsa, przed wieczorem mszyca,
Mucha cały dzien, w nocy przykra komorzyca,
U wody się boj węza, jaszczurki przy krzaku,
Mnie przy chroście. Co mowisz, szalony prostaku?
Sobon
Zufała Erifila mijając mię wczora
Cisnęła na mię jabłkiem, skąd mi głowa chora.
Tęsknica na mię bije, szum przelata uszy,
Spać nie mogę, lice mi blednie, a mdło duszy.
Symich
I mnie w tancu Testylis przydeptała nogę,
Od tego czasu wszystek jakoby niemogę.
Jeśli mi to na pośmiech tylko udziałała,
Bodaj krzemienie gryzła, w pokrzywach sypiała.
Sobon
Kupido, co ogniste rzucasz w serca strzałki!
Przed laty nimfy rady słuchały piszczałki.
Dziś pytają, co kto ma. Snadz i Wenus daje
Zwać się złotą. Prze Boga, złe to obyczaje!
Symich
Faunie! I tyś swych czasow siadał miedzy bogi,
I tobie oplatano wonnym kwieciem rogi.
Pieśniami brzmiały gaje, brzmiały gęste lasy,
Wesołe były wieki, były wdzięczne czasy.
Sobon
Same owce po gorach wolno się pasały,
Ani zbojcę, ani się wilkow obawały;
Dziś się wszyscy za zyskiem bezecnym udali,
A Tatarzyn kilkakroć co rok sioła pali.
Symich
Buhaju, moj buhaju! Nie tak się niedzwiedzi
Obawaj, jako gdy nas zdradliwi sąsiedzi
Podsiadają. Przedtym nos na wszystek świat znano,
Acz i teraz nad Wołhą przed nami zadrzano.
Sobon
Źle dziś i bratu wierzyć. Pod rękę stryjowę,
Odjezdzając w gościnę, wszystko me domowe
Oddałem gospodarstwo, on mię wygnał z niego:
Snadz to się panom trafia wieku dzisiejszego.
Symich
Pasterzu, złe psy chowasz! Owce z pastuchami
Pokąsali. Musi być, suki się z wilkami
Chowały. Ostatek ci pokradną złodzieje:
Snadz się to i w bogatych dworach teraz dzieje.
Sobon
Dalekośwa zabrnęła. Dosyć pastuchowi
Wiedzieć o owcach, a nie przymawiać dworowi.
Juz te kozy gałęzie wszystko pogłodały,
Rozganiajmy ich, aby się nie rozchadzały.
Świezego im nawalmy. Trzeba czułej strazy
Na wiosnę, bo na wiosnę wilk najwięcej wazy,
Że się zimie przegłodził, gdy w oborach było
Wszystko zamkniono; teraz, gdy się wypędziło,
Nawięcej czyha na to, kiedy się rozbiezą.
Zawołaj psow, niechaj tu blisko przy nas lezą.

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (3 votes, average: 3,33 out of 5)

Sielanka siedemnasta - SZYMON SZYMONOWIC