Contra spem spero
Przeciw nadziei, co stoi na chmurze
Łez, prędkim wichrom rzuciwszy kotwicę,
I obrocony wzrok trzyma na burze
I nawałnice,
W niezgasłe gwiazdy ufam wśrod zawiei
Przeciw nadziei.
Tak pieśniarz ślepy, gdy noc go otoczy,
Choć wie, ze rankiem nie wzejdzie mu słonce;
Podnosi w niebo obłąkane oczy
I dłonie drzące
I mroki pije zrenicą zagasłą,
Wierząc w dnia hasło.
Wiem, odleciały te ptaki daleko,
Co nam na skrzydłach niosły chwały zorze,
I z rzek juz naszych te wody nie cieką,
Ktore szły w morze…
I syn się karmi kłosami gorzkiemi
Z ojcow swych ziemi.
Sam Bog zagasił nad nami pochodnię
I na mogiły strząsnął jej popioły.
Idziem, jak idą bezdomne przechodnie.
Z zwiądłymi czoły,
A stopy nasze zasypuje ślady
Wicher zagłady…
Wiem, niech mi smętne echo nie powtarza
Tego, co wstydem pali i co boli,
Bom ja tez rodem z wielkiego cmentarza
I z krwawej roli…
I ja tez lecę jak ptak obłąkany
I wichrem gnany.
Przeciez o zmierzchy skrzydłami bijąca
I piekieł naszych ogarniona sferą,
Oczyma szukam dnia blaskow i słonca
Contra spem – spero…
I w mogił głębi czuję zycia dreszcze,
I ufam jeszcze…
Przeciw nadziei i przeciw pewności
Wystygłych duchow i śmierci wrozbitow
Wierzę w wskrzeszenie popiołow i kości,
W jutrznię błękitow…
I w gwiazdę ludow wierzę wśrod zawiei,
Przeciw nadziei!