Chcenia
Wśrod skał pochmurnych, na jezior fali
Chciałabym lezeć w połśmierci śnie
Słuchać puszcz gwarow, płynących z dali,
I szumu skrzydeł orłow we mgle
Na czarnej wodzie, w łodce z korali
Pędzić… połsenna… gdzie wicher pchnie…
Zapomnieć nicość i ządzę zycia,
Katuszę myśli i bolow wycia.
Wśrod woni kwiatow, w zamku z marmuru,
Pod grozną głębią otchłani gwiazd,
Wśrod słonc konania, demonow choru,
W dziki kraj widzen uczynić wjazd.
Pod chłostą dzwiękow mdleć w wirach tanca,
W chmurach upojen zapomnieć mąk,
I paść, dysząca, u zycia kranca,
W martwocie ducha, w konwulsji rąk.
W głuchych muzeow samotnej sali,
Gdy na posągi kir rzuci mrok.
Chciałabym wskrzesić tych, co skonali,
W kamiennych oczach zapalić wzrok;
Ściągnąć na ziemię wrzawę Walhalli,
Niechby w niej zagrzmiał Tytanow krok!
Zgłuszyć bek stada szalenstwem bogow,
Z Olimpu wzgardą zmiazdzyć roj wrogow.
Ponad ogromem mgławic – w bezmiarze,
Gdzie zgasłą iskrą – nasz błotny świat,
Tonąć w miliardow gwiazd mknących gwarze,
Poić się ogniem – zywiołow brat.
Z niezmiernej dali – wzlotem nad światy
Krolowa zycia – drwić z grozy kul,
Duch wolny – śmiać się z więziennej kraty,
Wszystko pamiętać – procz… czym jest bol.