Sielanka dziesiąta
Wierzby
Nais Purska.
NAIS
Stojąc nad cichym Purem, Nais załościwa:
Jako (prawi) ta woda za wodą upływa,
Tak lata nasze biezą, nazad niewrocone.
Lecz wody za wodami idą nieskonczone,
Ale zycia mojego skoro czas przeminie,
Inszy nie przyjdzie ani wiek nowy nadpłynie.
Czyli trudno przeskoczyć kresy zamierzone?
Abo prawa naganiać wiecznie połozone?
Raczej to, co nam wieku pozwolono trochę,
Niechaj troski nie gryzą i frasunki płoche.
Samo nadbiezy, co jest naznaczono komu,
A zła chwila namaca i w zawartym domu.
Ja tym czasem ten warkocz będę rozpletała,
Będę się w tobie, piękny Purze, przeglądała.
Owa mię tez to potka, co i siostry moje.
A jako teraz zywa nad twym brzegiem stoję,
Będzie pamiątka moja na wieczny czas stała:
Bo nie zył, po kim piękna pamięć nie została.
Jeśli mię nigdy taniec długi nie zabawił,
Jeśli na krotofilach wiek się moj nie strawił,
Jeślim na łąkach kwiatkow tylko nie zbierała
Anim się na wesołe fauny zapatrzała,
Ale uczone pieśni w uściech moich brzmiały,
Te, proszę, aby po mnie na świecie zostały.
Świadczę wami, o wierzby, co nad brzegi tymi
Stoicie rownym rzędem, jeszcze maluchnymi
Rączkami zem ja tu z was gałązki łamała,
A z nich długie piszczałki sobie wykrącała.
I wy, wierzby, byłyście kiedyś boginiami,
Teraz wod pilnujecie, stojąc nad brzegami.
Żaby tylko koło was wrzaskliwe dukają
Abo chłopięta rakow pod wami szukają.
Sameście sobie winny, niebogi, w tej mierze,
Boście wy w Palladzinym były fraucymerze
I miedzy przedniejszymi pannami was miała,
I śpiewania, i wszelkich muzyk nauczała.
Aleście wy darow jej zazyć nie umiały,
Boście się przed leda kim sławić nimi chciały.
I to was z satyrami wprawiło w biesiady,
To was w zgubę przywiodło i w ich chytre zdrady.
Bo gdy się od paniej swej nocą ukradacie,
Gdy do nich na dobrą myśl i tance biegacie,
Potkało to was od nich, co zwykło potykać
Młode od młodych, gdy się śmią do nich przymykać.
Z dobrymi dobrym będziesz; gdzie się ze złym zbracisz,
Byś był naostrozniejszym, własne dobro stracisz.
Zaraz było znać na was niecudną odmianę,
Juz ani, jako przedtym, oblicze rumiane,
Aniście oko miały do ludzi przestrone,
Tak wiele serce moze wstydzić urazone.
Często się wam i sama Pallas dziwowała,
Często, co się tym pannom dzieje, pytywała.
A chciwi satyrowie co raz nadbiegali,
Pod czas nietrefne mowy o was szeptywali.
Bo kto kogo w ućciwym urazi zelzywie,
Rad się chełpi i o tym gada uszczypliwie.
Juz na was wszyscy palcem z kątow ukazują
Abo się strzegą, abo przymowki gotują.
Na koniec, aby Pallas rzecz pewną wiedziała,
Do kąpieli panienskiej z sobą wam kazała.
Jest gora ku obłokom wierzchem wystawiona,
Pod nią jama kamieniem zywym usklepiona.
Z wierzchu gory zdroj bije, Hippokrene zową,
W jamie takze krynicę najdziesz kryształową.
Zdroj mądrym myślom słuzy i pieśniom uczonym,
Krynica – w cnym dziewictwie sercom poświęconym.
Kto chce wiedzieć Pallady wszystkie tajemnice,
Trzeba napoju czerpać z zdroju i z krynice.
Zdroj jest kazdemu wolny i gmin gęsty miwa,
Krynica się od gminu inszego ukrywa,
Samym tylko panienskim ustom się podaje,
Prozno tam sięga, kto ma insze obyczaje.
W niej wody płyną zadnym piaskiem nie zmieszane,
W niej są smaki rozkoszne, wonie nie słychane,
W niej Pallas swoje członki panienskie omywa,
W niej stateczności panien swoich doświadczywa.
Bo (cud dziwny) gdy się kto dotknie pokalany,
Zaraz woda ucieka i pierzcha na ściany.
Tam tedy i na ten czas z dworem swym jechała,
I wam, o smętne siostry, przy sobie kazała.
Niedługa proba była: naprzod sama wody
Wzięła w dłoni i śliczne umyła jagody.
Woda się nie ruszyła. Po niej, jako stały
Długim rzędem, wszystkie się panny umywały.
Kazdej spokojna woda wstydu poświadczyła.
Ale kiedy juz na was kolej przychodziła,
Czyście nie zbladły, czyście nie skamiały prawie?
Znać było zaraz grzech wasz po samej postawie.
Jedna się schylić chciała, a juz wody wrzały
I z hukiem się po wszystkiej jamie rozpierzchały.
Kto winien, ten ucieka, pełno w sercu trwogi.
Trudno inaczej było, jedno zaraz w nogi.
Ale ucieczka prozna, mocna boska siła,
Bo was przeklęctwem srogim tudziez dogoniła.
“O złe, krzyknęła głosem, o zapamiętałe!
O, na swe i na moje imię mało dbałe!
Tegoście się na dworze moim wyćwiczyły?
Tegoście się pod bokiem moim powazyły?
Na to wam wyszły chęci moje i zabawy?
Na to twarz nie zmarszczona i umysł łaskawy?
Miejcie pamiątkę tego, aby się kajała
Setna po tym i mieście szanować umiała.
Rozkazuję, abyście przy tym błocie stały
(A wyście ku jakiemuś błotu przybiegały)!”
I stanęłyście zaraz. Jeszcze ktoraś chciała
Ruszyć nogą, a noga w korzen juz wrastała.
Chciała rękami klasnąć, jako się rękami
Zaniosła, tak obrosła wszystka gałęziami.
Ciało w pien poszło, członki skorą obleczone,
Liście na was wionęło na poły zielone,
Na poły blade, pełne niesmacznej gorzkości,
Znak przestrachu, i waszej ostatniej załości.
I stałyście się nowo na ten czas wierzbami,
I po dziś dzien rośniecie, wierzby, nad wodami.
A Pallas nowym fukiem: “Tu, tu, wszetecznice;
Pijcie błoto, niegodne panienskiej krynice!
Niegodne ani dawać owocu zadnego,
Niegodne ani miewać liścia ozdobnego.
I kwiat wasz niech podobny leci pajęczynie,
I z drzewa niech nie będzie robione naczynie,
I ledwie miedzy drzewy bądzcie policzone.
Ale zeście w muzyce były nauczone,
Niechaj w was moje dary nie giną do szczęta,
Niechaj z was sobie kręcą piszczałki chłopięta
I pierwsze na nich biorą do piosnek ćwiczenie,
A moje wspominają od was obelzenie”.
To rzekszy, na swe panny poglądała srogo,
Ukazując, jako się zła rzecz płaci drogo.
O wierzby! Nie mowię to do was z urągania
– Kto się urąga, zaden nie ujdzie karania –
Ale zem z was początki niegdy brała małe,
Jeśli będą na świecie prace moje trwałe,
Niechaj trwają w pamięci i wasze przygody.
Moze być, ze kto korzyść wezmie z waszej szkody,
Jako ja teraz biorę i karzę się wami,
I wolę nad pustymi schadzać tu brzegami,
Nizli się popisować u gminu podłego.
Z jakim kto zył, zawsze był miewan za takiego.