Madonna
Klnę się zyciem i śmiercią, klnę się Trojcą Świętą,
Ojcem, Synem i Duchem i męką dozgonną,
Że cię wydrę, gadzino, pięciu sakramentom
I siedmiu grzechom głownym, i zrobię Madonną!
Zbuduję ci świątynię, zebyś mogła godnie
Jaśnieć ludzką urodą jak monstrancją złotą,
Z pięści moich uczynię dwie smolne pochodnie
I będę tobie świecił przezarty tęsknotą.
Z mych łez niewypłakanych baldachim ci wzniosę
Zdobiony rubinami z krwi mojego serca,
Dumę moją podścielę pod twe nogi bose,
Azeby je pieściła jak jedwab kobierca.
Ramiona twe okryję purpurą gorącą
Poządan mych i łaknien, ktore ogien ziębi,
Obnazę twoje piersi, co mi rozum mącą,
I do warg mych wypuszczę jak parę gołębi.
Niewierne twoje biodra okręcę udręką
Mej zazdrości jak cięzkim łancuchem ze srebra,
I uklęknę przed tobą z wyciągniętą ręką
Na to bym cię przeklinał, a nie abym zebrał.
Tym przeklenstwem oczyszczę twoje grzeszne ciało,
I twoje serce podłe, i duszę nikczemną,
Az staniesz się Madonną tak śniezną, tak białą,
Jak Anioł, co po nocach rozpacza nade mną.