Laura i Filon
Laura
Juz miesiąc zeszedł, psy się uśpiły,
I coś tam klaszcze za borem.
Pewnie mnie czeka moj Filon miły
Pod umowionym jaworem.
Nie będę sobie warkocz trefiła,
Tylko włos związę splątany;
Bobym się bardziej jeszcze spozniła,
A moj tam tęskni kochany.
Wezmę z koszykiem maliny moje
I tę plecionkę rozowę;
Maliny będzie:m jedli oboje,
Wieniec mu włozę na głowę.
Prowadz mię teraz, miłości śmiała!
Gdybyś mi skrzydła przypięła!
Żebym najprędzej bor przeleciała,
Potem Filona ścisnęła!
Oto juz jawor… Nie masz miłego!
Widzę, ze jestem zdradzona!
On z przywiązania zartuje mego,
Kocham zmiennika Filona.
Pewnie on teraz koło bogini
Swej, czarnobrewki Dorydy,
Rozrywkę sobie okrutną czyni,
Kosztem mej hanby i biedy.
Pewnie jej mowi: ze obłądzona
Wpieram się w drzewa i bory,
I zamiast jego białego łona,
Ściskam nieczułe jawory.
Filonie! wtenczas, kiedym nie znała
Jeszcze miłości szalonej,
Pierwszy razem ją w twoich zdybała
Oczach i w mowie pieszczonej.
Jakze mię mocno ubezpieczała,
Że z tobą będę szczęśliwą!
A z tym się chytrze ukryć umiała,
Że bywa czasem fałszywą.
Słabą niewinność łatwo uwiodą
Teraz, wracając do domu,
Nauczać będę moją przygodą,
Żeby nie wierzyć nikomu.
Ale ktoz zgadnie, przypadek jaki
Dotąd zatrzymał Filona?
Moze on dla mnie zawsze jednaki,
Moze ja prozno strwozona?
Lepiej mu na tym naszym jaworze
Koszyk i wieniec zawieszę,
Jutro paść będzie trzodę przy borze:
Znajdzie!… Jakze go pocieszę!
Och, nie! on zdrajca, on u Dorydy,
On moze teraz bez miary
Na sprośne z nią się wydał niewstydy..
A ja mu daję ofiary…
Widziałam wczoraj, jak na nią mrugał,
Potem coś cicho mowili;
Pewnie to dla niej kij ten wystrugał,
Co mu się wszyscy dziwili.
Jakze by moje hanbę pomnozył,
Gdyby od Laury uwity
Wieniec na głowę Dorydy włozył,
Jako łup na mnie zdobyty!
Wianku rozany! gdym cię splatała,
Krwią-m cię rąk moich skropiła:
Bom twe najmocniej węzły spajała,
I z robotą-m się kwapiła.
Teraz bądz świadkiem mojej rozpaczy
I razem naucz Filona,
Jako w kochaniu nic nie wybaczy
Prawdziwa miłość wzgardzona.
Tłukę o drzewo koszyk moj miły,
Rwę wieniec, ktorym splatała;
Te z nich kawałki będą świadczyły,
Żem z nim na wieki zerwała…
Kiedy w chrościnie Filon schroniony
Wybiegł do Laury spłakanej,
Juz był o drzewo koszyk stłuczony,
Wieniec rozowy stargany.
Filon
O, popędliwa!… O, ja niebaczny!…
Lauro!… poczekaj… dwa słowa!…
Moze występek moj nie tak znaczny,
Moze zbyt kara surowa.
Jam tu przed dobrą stanął godziną,
Długo na ciebie klaskałem,
Gdyś nadchodziła, między chrościną
Naumyślnie się schowałem,
Chcąc tajemnice twoje wybadać,
Co o mnie będziesz mowiła?
A stąd szczęśliwość moje układać;
Ale czekałem zbyt siła.
Pierwsze twe skargi o Dorys były.
Sądz o mnie, Lauro, inaczej:
Kogoz by wdzięki tamtej wabiły,
Kto cię raz tylko obaczy?
Prawda, ze czasem z nią się bawiło,
Mając znajomość od długa,
Ale kochania nigdy nie było:
Nie juz ten kocha, co mruga.
Oto masz ten kij; po nim znamiona
Niebieskie, gładko rzezane,
W gorze zobaczysz nasze imiona,
Obłędnym węzłem związane.
Cozem zawinił, byś mię gubiła
Przez twoj postępek tak srogi?
Czyliz dlatego, ześ ty zbłądziła,
Ma ginąć Filon ubogi?
Jeśli się za co twych gniewow boję,
To mię ta rozpacz strapiła:
Drogom kupował ciekawość moje;
Łzamiś ją swymi płaciła.
Ale w tym wszystkim złość nic nie miała:
Wszystko z powodu dobrego,
Ja wiem, dlaczegoś tyle płakała,
Ty wiesz, moj podstęp dlaczego.
Laura
Dajmy juz pokoj troskom i zrzędzie,
Ja cię niewinnym znajduję;
Teraz moj Filon drozszy mi będzie,
Bo mię juz więcej kosztuje.
Filon
Teraz mi Laura za wszystko stanie,
Wszystkim pasterkom przodkuje;
I do gniewu ją wzrusza kochanie,
I dla miłości daruje.
Laura
Jedna się Dorys wyłączyć miała,
Jej pierwsze miejsce naznaczę.
Na to wspomnienie drzę zawsze cała,
Coz, kiedy cię z nią obaczę!
Filon
Dla twego, Lauro, przypodobania,
Przyrzekam ci to na głowę:
Chronić się będę z nią widywania,
W zadną nie wnidę rozmowę.
Laura
Czymze nagrodzę za te ofiary?
Nie mam – procz serca wiernego;
Jedne ci zawsze przynoszę dary,
Przyjmij je, jak co nowego.
Filon
Ktoz by dla ciebie nie zerwał węzły
Przyjazni, co mię nęciły?
W twej pięknej twarzy wszystkie uwięzły
Nadzieje moje i siły.
Laura
Ja mam mieć z płaczu po twarzy smugi,
Ale jak mi się nadarzy
Spleść i ułozyć warkocz moj długi,
Mowią, ze mi to do twarzy.
Filon
Gdyby mi Akast dawał swe brogi
Ze złotem swojej Izmeny,
Rzekłbym: Akaście tyś jest ubogi,
Bo moja Laura bez ceny.
Laura
Ani ja pragnę szczęścia wielkiego,
Ktore (choćbym tez i miała)
Za jeden uśmiech Filona mego
Zaraz bym z chęcią mieniała.
Filon
O światło moje wpośrod tej nocy!
Zagrodo mego spokoja!
Ty jeszcze nie wiesz o twojej mocy,
A ja czuję ją!… o moja!
Laura
Połoz twą rękę, gdzie mi pierś spada,
Czy słyszysz to serca bicie?
Za uderzeniem kazdym ci gada,
Że cię tak kocha, jak zycie.
Filon
Daj mi ust… z ktorych i niepokoje,
I razem słodycz wypływa.
Tą drogą poślę zapały moje,
Az gdzie twa dusza przebywa.
Laura
Czy w kazdym roku taka z kochania,
Jak w osiemnastym mozoła?
Jeśli w tym nie masz pofolgowania,
Jak człek miłości wydoła?
Filon
Sciśnij twojego, Lauro, Filona,
Ja cię przycisnę wzajemnie,
Serca, zblizone łonem do łona,
Rozmawiać będą tajemnie.
Laura
Ty mię daleko ściskasz goręcej,
A jam cię tylko dotknęła;
Nie przeto, Filon, kochasz mnie więcej:
Miłość mi siły odjęła.
Filon
Lauro! coś dotąd dla mnie świadczyła,
Jeszcze dowodzi to mało,
Że mię tak kochasz, jakeś mowiła:
Jeszcze mi prosić zostało.
Laura
Tegom się miała z ciebie spodziewać?
Jakze to skarga niezbozna!
Nie proś, nie kaz mi, ty mię chcesz gniewać!
Kochać cię więcej nie mozna.
Filon
Kiedyz mię za to nie będziesz winić?
I kiedy będziesz wiedziała,
Co do dzisiejszej łaski przyczynić;
Że taka miłość niecała?
Laura
Filonie! widzisz wschodzące zorze?
Juz to drugi raz kur pieje,
Trochę przydługo bawię na dworze…
Jak matka wstała!… truchleję.
Filon
Żal mi cię puścić, nie śmiem cię trzymać,
Kiedyz przyśpieszy czas drogi,
Gdy z moją Laurą i słodko drzymać,
I bawić będę bez trwogi?
Laura
Miesiącu! Juz ja idę do domu!
Jeśliby kiedy z Dorydą
Filon tak trawił noc po kryjomu,
Nic świeć, niech na nich dzdze idą!