Przyjaciele
Nie masz teraz prawdziwej przyjazni na świecie;
Ostatni znam jej przykład w oszmianskim powiecie.
Tam zył Mieszek, kum Leszka, i kum Mieszka Leszek.
Z tych, co to: gdzie ty, tam ja, – co moje, to twoje.
Mowiono o nich. ze gdy znalezli orzeszek,
Ziarnko dzielili na dwoje;
Słowem, tacy przyjaciele,
Jakich i wtenczas liczono niewiele.
Rzekłbyś; dwojduch w jednym ciele.
O tej swojej przyjazni raz w cieniu dąbrowy
Kiedy gadali, łącząc swojo czułe mowy
Do kukan zozul i krakan gawronich,
Alić ryknęło raptem coś koło nich.
Leszek na dąb; nuz po pniu skakać jak dzięciołek.
Mieszek tej sztuki nie umie,
Tylko wyciąga z dołu ręce: “Kumie!”
Kum juz wylazł na wierzchołek.
Ledwie Mieszkowi był czas zmruzyć oczy,
Zbladnąć, paść na twarz: a juz niedzwiedz kroczy.
Trafia na ciało, maca: jak trup lezy;
Wącha: a z tego zapachu,
Ktory mogł być skutkiem strachu.
Wnosi, ze to nieboszczyk i ze juz nieświezy.
Więc mruknąwszy ze wzgardą odwraca się w knieję,
Bo niedzwiedz Litwin miąs nieświezych nie je.
Dopieroz Mieszek odzył… “Było z tobą krucho! –
Woła kum, – szczęście, Mieszku, ze cię nie zadrapał!
Ale co on tak długo tam nad tobą sapał.
Jak gdyby coś miał powiadać na ucho?”
“Powiedział mi – rzekł Mieszek – przysłowie niedzwiedzie:
Że prawdziwych przyjacioł poznajemy w biedzie”.