Українська та зарубіжна поезія

Вірші на українській мові






Lipiec

Znow słoncu się oddała. Maja cudzołostwa
Znany uśmiech rozkoszy kołysze na ustach.
Samiec chodzi oślepły, probuje, czy uda
Kolanem chudym postow wcisnąć się w jej uda?
Ale jakby taranem wywazał wierzeje,
Skoro stoją otwarte. Więc nie on bierze je.

Dzika zazdrość wydmowa. Z piaskiem toczyć bitwy,
Kułakami okładać wrzaskliwe rybitwy?
Szeptać coś, konstruować, posuwać umizgi,
Powazniej stać bez łyzki – głodnemu – u miski?
Tak z sewerskiej filizanki uszczknąć łyczek słon chce,
Jak on rozwalić rywala, ktorym Febus – słonce.

Toz go on zna z pierworodztwa. Nim w grzech się oblekła
Znała gorąc zarliwszy od męskiego ciepła,
On tylko promien jeden. Tu promieni mrowie
Wysokich warg dotyka, w dolnym zgęszcza mrowie.
Kto z wrazliwych, co piersią otarł się o pozar,
Łopatkuje w kominku wciąz gasnącym po zar?

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 4,00 out of 5)

Lipiec - STANISłAW GROCHOWIAK