Українська та зарубіжна поезія

Вірші на українській мові






Chłopskie Serce

W tłumie, na mrozie stanęła pod ścianą,
Okryta starą, męzowską sukmaną.
Posępna rzecz jest ta siwa siermięga,
Przesiąkła potem i łzami i zdarta
Na zgiętym w pracy i niedoli grzbiecie
Nędzarza, ktory nigdy z ciemności nie sięga
Do światła zadną ozywczą nadzieją…
I smętna rzecz jest, i zadumy warta,
I sama w sobie taka załośliwa,
Jakby nie łachman, ale rana zywa
Na narodowym ciele się krwawiąca…
Kiedyś, gdy wichry i burze przewieją
I rozbłękitni się w sobie wiek słonca,
O tej siermiędze mowić będą w świecie
I zwać jej dzieje ludu epopeją…
I moze wtedy nawet my, my sami,
Wśrod narodowych skarbow i pamiątek
Ten nędzny, zgrzebny, poszarpany szczątek
Chować będziemy – i oblewać łzami!

Poł dnia juz stała tak, nieporuszona,
Bezwładnie oba zwiesiwszy ramiona,
Patrząc upornie na gmach, kędy w sali
Rekrutow strzygli i mundurowali,
W ręku ubogi węzełek trzymała –
Chudoba syna, mizerna i licha…
Twarz jej wygasła, pozołkła, zmartwiała,
Jak pustka była posępna i cicha,
I tylko usta zacięte, drgające,
Jakiś krzyk duszy zdradzały ogromny,
Co mogł wybuchnąć dziki, nieprzytomny,
I bić w niebiosa, i wstrząsać to słonce,
Co bezpromienną i zimną swą głowę
Ukryło kędyś za chmury śniegowe.

Sąsiad przemowił do niej: “Pochwalony! “
Odrzekła na to jękiem jakimś głuchym…
Pierś jej w śmiertelnej podniosła się męce
I znowu wzrokiem błyszczącym i suchym
Patrzyła na drzwi zamknięte, przed siebie.
O, pochwalony! O. błogosławiony
Bądz Ty mi, Chryste, co przebite ręce
Rozciągasz ponad wieśniacze zagony
Z przydroznych krzyzow! Tyś jest Bog nędzarzy!
Ty liczysz kędyś w błękitnym swym niebie
Wszystkie gryzące łzy troski i bolu,
Co złobią bruzdy wśrod zwiędłych tych twarzy…
O! pochwalony bądz, boleści Krolu!

Z trzaskiem otwarto drzwi sali: w natłoku
On jeden tylko jest widny jej oku…
Jej Jasiek!… Dziwne spostrzega odmiany:
Jakieś odblaski tragiczne, surowe
Padły juz na tę obnazoną głowę,
Ktorą dziś jeszcze ocieniał włos lniany…
Klasnęła w dłonie i w oczy mu patrzy.
Podszedł w milczeniu. Był gibszy i bladszy,
A łzy, co kędyś pod sercem zaległy,
Wielkie i słone po licach mu zbiegły…
“O matko! ” – “Nie płacz! Pan Jezus przemieni…
Tyś głodny; wez to, posil się na drogę… “
Chleb mu podała: wyjął noz z kieszeni,
Odkroił kęsek i szepnął: “Nie mogę!
Nie mogę, matko, sam! ” – Jak chusta zbladła,
Lecz rozłamała chleb – i z synem jadła.

A wtem wydano ostatnie rozkazy.
Marsz zabrzmiał. Jakieś zmieszane obrazy
Łąk, pol i lasow, i chaty, i wioski
Powiały razem z dzwiękami tej nuty…
– Hej!… nie zobaczyć juz tego w zołnierce! –
Powstał zgiełk, lament… Jaśka tylko matka
Bez łzy, bez skargi trwała do ostatka,
Zwrociwszy oczy smutne, pełne troski,
Na drogę, ktorą iść miały rekruty…
Nagle, jak gdyby zawiodła ją siła,
Syna rękoma za piersi chwyciła…
“Dziecko!…” krzyknęła raz tylko i zbladła,
I zatoczyła się – i martwa padła…
Mowiono, ze jej pękło chłopskie serce.

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (3 votes, average: 4,00 out of 5)

Chłopskie Serce - MARIA KONOPNICKA