Українська та зарубіжна поезія

Вірші на українській мові






Tren VI

Ucieszna moja śpiewaczko! Safo słowienska!
Na ktorą nie tylko moja cząstka ziemienska,
Ale i lutnia dziedzicznym prawem spaść miała!
Tęś nadzieję juz po sobie okazowała,
Nowe piosnki sobie tworząc, nie zamykając
Ustek nigdy, ale cały dzien prześpiewając,
Jako więc lichy słowiczek w krzaku zielonym
Całą noc prześpiewa gardłkiem swym ucieszonym.
Prędkoś mi nazbyt umilkła! Nagle cię sroga
Śmierć spłoszyła, moja wdzięczna szczebiotko droga!
Nie nasyciłaś mych uszu swymi piosnkami,
I tę trochę teraz płacę sowicie łzami.
A tyś ani umierając śpiewać przestała,
Lecz matkę, ucałowawszy, takeś zegnała
“Juz ja tobie, moja matko, słuzyć nie będę
Ani za twym wdzięcznym stołem miejsca zasiędę;
Przyjdzie mi klucze połozyć, samej precz jechać,
Domu rodzicow swych miłych wiecznie zaniechać.”
To i czego zal ojcowski nie da serdeczny
Przypominać więcej, był jej głos ostateczny.
A matce, słysząc zegnanie tak załościwe,
Dobre serce, ze od zalu zostało zywe.

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 4,50 out of 5)

Tren VI - JAN KOCHANOWSKI