Українська та зарубіжна поезія

Вірші на українській мові






U szczytu drogi

Samochody bez benzyny uciekały pędzone przez strach;
przestrzen raz w raz wzdłuz drog padała na wznak,
spod słonca jak spod tłoku
bombowce wgniatały uchodzących w piach.
Tylko noc, widna od łun, wyprostywywała się cała,
czerwony kur pozaru piał.

Hamulec zgrzytnął przed ostrzem podkow,
drogę zamknął mi
trup konia.

Jezdziec pod drzewem przydroznym skonał,
w prozni po ręce i szabli z gałęzi odleciał ptak.

I włokł się na własnym pogrzebie pochod niedoszłych zołnierzy;
z załobną, falszywą dumą, jak order zdjęty z poległych,
ktoś wspołczuł, chełpił się, drwił:
– Szarzowaliśmy czołgi!
Jeszcze dziś czuję rozpacz tego wstydu: zem – przezył.

Znow popłoch aut niosł mnie przeskakując biegi
szosą z gory – w doł – w gorę jak huśtawą mil.
Świtało, u szczytu drogi
słonce wzeszło z pyłu i krwi.

1 Star2 Stars3 Stars4 Stars5 Stars (2 votes, average: 2,50 out of 5)

U szczytu drogi - JULIAN PRZYBOś